Najnowsze wpisy


lis 10 2005 Fantazyjny Jednorożec
Komentarze: 2

Wczoraj stała się rzecz straszna. Po niespełna dwóch latach usłużnej pracy, do wieczności odszedł mój wspaniały, srebrny, przenośny, i jakżesz odanny mi GRAJ. Przyczyna zgonu: przydzwonowanie w łazience o twarde płytki. Śmierć na miejscu na wskutek odniesionych obrażeń. Obrazowo powiem, że upadków ten znamienity sprzęt audio-VIDEO (można było używać wyświetlacza jako latarki w nocy, częsty proceder =)) zaliczył więcej niż aktualnie jest liści na parkowych alejach. Szkoda, taki był ładny, hamerykański ;)). No i miał całkiem niemałą wartość sentymentalną, (to już mówiąc poważnie) towarzyszył mi w końcu w chwilach dobrych i złych. Całe szczęście tych pierwszych było znacznie więcej niż tych drugich :P W każdym bądź razie jestem na etapie kupna nowego grającego - ze wszystkich stron świata kuszą mnie mp3 playery ("kup mnie, kup mnie!" - i wielkie oczy robione przez wyświetlacz ;)), choć naturalnie nie wykluczam ponownej inwestycji w fajnego discmana. Jakby nie spojrzeć, straciłem przyjaciela, którego może zastąpić tylko inny przyjaciel, odtwarzający magiczną rzecz zwaną muzą :P Coś się skończyło, a coś zaczeło :P

Dziwnie się sprawy toczą, chyba to mówiłem już. Przez dwa ostatnie tygodnie pokłóciłem się, obraziłem bądź straciłem w oczach dwóch tuzinów osób :). Niepokojące w tym wszystkim jest jednak to, że smsy dalej lecą jak szalone, przez co tych otrzymanych wczoraj wieczorem, w nocy i tych wczesnoporannych (tak gdzies do 10) juz nie mam. I niestety nie pamiętam o czym były :)

Znowu mam przyjemność mieszkać ze swoją siostrą. Trzeba przyznać, że małżeństwo (które teraz wisi na włosku, ale to ewidentnie nie moja sprawa) czegoś ją tam nauczyło. A może ja się zmieniłem :>? Heh, jakby nie było, chodzi o to, że się nawet dogadujemy. Jak to mówią: swoje szczęscie buduje się na cudzym nieszczęściu, w przypadku moim i jej jest to nieszczęście Mandaryny (zawiłe zdanie). Fajnie się oglądało "Koszmar Lata czyli Marta W.". Doszliśmy nawet do wspólnego wniosku, że cały show był raczej przykry niż śmieszny. Ale odkrywcze :P

What else :P Po raz pierwszy na spacerze z psem (jak i w parku czy drodze do parku po szkole) nie bałem się, że coś mnie przejedzie :D Poprzechodziłem przez rozmaite przejścia na słuch i jak widać żyje, żebym się tylko zbytnio nie przyzwyczaił gdy słuchawki znów wrócą do łask. Nawet prace tzw. szkolno-lekcyjno-edukacyjne wyglądają inaczej :P Choć wciąż (Still) odrabiam lekcyyjje z muzą, graną z słuchawek :> Z przenośnego sprzętu :> zwanego laptopem taty niestety ;)

Trzeba będzie wprowadzić bloga w szerszy obieg :> ale to prawdopodobnie dopiero gdy pojawi się nowy lay, nad którym POSTARAM się pomyśleć w tzw. długi weekend. W niedziele prawdopodobnie wyjazd do Łososiny Dolnej, Unia gra z Łososiem :D Żeby w Tarnowie nie było nawet III ligi! (o II, którą pamiętam, bo na nią chodziłem nie wspomne). Choć buraczana liga IV też ma swoje plusy :P oprócz zwiedzenia szeregu wiosek są też DERBY! ("Wazi, idziesz?" :D)

___

Podczas pisania słuchałem: muzy siostry - jej wieża mocniejsza niż moje głośniki ;( - wśród której królował Jan Wayne (dj od She's Like The Wind :P) z piosenkami z "Back Again". Co zrobić, rodzeństwo ;)

il_gladiatore : :
lis 06 2005 IV Rzeczpospolita
Komentarze: 3

Czwarta notka. Chciałoby się napisać "ależ ten czas leci", jednak patrząc na wszystko z dłuższej perspektywy...Czas leci wolno, zdecydowanie zbyt wolno.

Otwarcie przyznam, że w jesiennych wyobrach parlamentarnych i prezydenckich, sympatyzowałem z niepopieranymi przez wielu, braćmi Kaczyńskimi. Symatyzowałem ja, sympatyzował zaścianek, analfabeci, pijacy i dewotki, poprostu cała "Polska B", ta wschodnia, ze szczególnym uwzględnieniem części południowej w której mieszkam. Ale sympatyzował ktoś jeszcze. Polskie, obiektywne i rzetelne media - z wyłączeniem oczywiście bezstronnej Telewizji Publicznej. Ta popierała Tuska. Szczerze powiedziawszy nie dziwiłem się specjalnie dziennikarzom, dla nich im więcej sensacji tym lepiej, z tego w końcu żyją. Nie trudno było więc zauważyć nutkę sympatii i nadzieji na zwycięstwo, zasiewaną przez telewizyjnych prezenterów w sercach kolejnych Polaków. Po wielu debatach, hasło Adidasa (btw: Nike rlz!) stało się prawdziwe jak nigdy - Impossible is Nothing, Niemożlwie jest niczym. Kaczyński wygrywa z blisko dziewięciopunktową (dobrze pamiętam?) przewagą, a Pan Donald zmuszony jest występować z przyklejonym uśmiechem na twarzy. Dla niego i jego uroczych dzieci to wbrew pozorom świetna lekcja na przyszłość: w życiu można być pewnym tylko śmierci. Prezydentem zostaje Lech Kaczyński, ale jak wnioskuje z opinii internautów i spotkanych ludzi, nie jest on "głową państwa dla całego narodu". Heh świetna interpretacja "demokracji" :) Ludzie mogą wybierać, ale tylko wtedy, gdy wybierają tych, których JA wybieram. To rzecz z cyklu "Kto jest twoim ulubionym piłkarzem i dlaczego jest to Totti :D". Zachodnia część kraju, z Poznaniem na czele wywyższa się, twierdzi, że to wieś wybrała im nowego pierwszego, a oni tacy biedni i pokrzywdzeni, inteligenci. Jaaasne. Co gorsza, ów rewelacyjni ludzie zapominają, że także na wschodzie Tusk miał wyborców. Ale ale, co tam oni, wrzuca się ich do jednego koszyka z wyborcami Kaczki. Wszystko jedno, tam jest wschód, zimno, bieda i wódka na porządku dziennym.

Do czego jednak zmierzam. Wybory odbyły się już jakiś czas temu, od tamtej pory mieliśmy szanse zobaczyć cyrk, nazwany formowaniem się nowego rządu. PO urażona sromotną kleską zachowuje się jak typowa panienka. Obraża się o byle co, nie potrafi przegrać z klasą, w dodatku rozpamiętywać całe zdarzenie będzie jeszcze przez wiele lat. Tzw. prawdziwi faceci swoje problemy rozwiązują w bardzo prosty sposób - mówiąc wprost, najpierw nałożą sobie "po pyskach", a później idą na coś mocniejszego, wychwalając przy okazji swoje celne ciosy i śmiejąc się z całej sytuacji. PO do kategorii prawdziwych facetów nie należy. 

IV Rzeczpospolita Kaczyńskich rodzi się w wielkich bólach, być może nie narodzi się nigdy. Media zmieniły już swoją orientacje. Obecnie wszystkie, jak jeden ubolewają nad Tuskiem. TVP znowu najbardziej, ale to zrozumiałe, oni najbardziej bali/boją się Kaczora, który obiecał, że zrobi porządek z komuchami. Co z tego wszystkiego wyjdzie, już wiem, nic dobrego. Na lepsze czasy trzeba będzie czekać aż do nadejścia młodego (czyli naszego :D) pokolenia ;) Już moja mafia zrobi z tym wszystkim należyty porządek.

 

Dzisiaj rozegrany został ostatni mecz "Jaskółek" na własnym boisku w rundzie jesiennej. Z tego też względu gardełko troche mocniej niż zwykle zdarte, ale w końcu czego dla ukochanego klubu się nie robi ;)) Choć lipa, musiałem szarpnąć się na bilet normalny, albowiem przez brak odwiedzenia domu, legitymacji ze sobą nie miałem ;) Legitka jest (wciąż!) nie kompletna, ale można na nią wejść bez problemu ;) :D Niestety wynik do tyłu 2:3, więć 3 liga dla Tarnowa się ponownie oddala. Ale UNIA na pewno się jeszcze odrodzi, znów będzie II liga! :D

WSZYSTKIE OPINIE SĄ BAARDZO SUBIEKTYWNE, więc każdy ma prawo (a nawet OBOWIĄZEK!) się z nimi NIE ZGADZAĆ :))

___

Podczas pisania słuchałem: Unia Tarnów - Jaskółcze Gniazdo, Onar - Dla Wszystkich, Enrike Iglesiass - Not In Love (LOL! :D), Jan Wayne - She's Like The Wind, Kelis - Trick Me, Europe - Final Countdown, Paul van Dyk - For Angel (to na pewno jego?), BEP - Anxiety, Metallica - Battery, Płomień 81 - Kolejny Raz

il_gladiatore : :
lis 03 2005 Wicked Game
Komentarze: 2

wszystko było mi obojętne
moje życie płynęło zwolnionym tempem

Ostatnimi czasy, w dziwny wręcz sposób zacząłem utożsamiać się z tymi dwoma wersami. Dla niezorientowanych (czyli zapewne dla wszystkich z wyjątkiem mnie :P), słowa te pochodzą z piosenki "Proste" TEDEusza i mówią o mojej obecnej (bądź jak też kto woli - teraźniejszej) sytuacji. Co w całej sprawie jest najlepsze, nie bardzo wiem co powoduje taki stan rzeczy - posłiłkując się tekstem z "Killera" - nie jestem w końcu łysy, ani siwy, ani nikt mi jeszcze nie uciekł ;) :P

to było piękne
cały ten rap
i dziś obojętne
kto komu rymy kradł

Choć mimo wszystko NIECO pogorszył się stan mojego zdrowia :> O ile przez ostatnie 2-3 lata u lekarza byłem może raz (miałem grubo ponad 40 stopni, ale i tak trzeba było doprowadzić mnie siłą!), o tyle teraz (na starość :)) jestem stałym klientem Neurologów, Alergologów i Kardiologów :) Jedyne co mnie pociesza to fakt, że cała grupa fachowców przestała rozpatrywać mój przypadek w kontekście chorób urojonych, a już na poważnie zaczyna działać! 3 miesiące diagnostyki i jesteśmy w punkcie wyjścia, żyć nie umierać :). Może w końcu zawroty głowy, bóle serca, dreszcze, skoki ciśnień i temperatury (o reszcie nie wspomne ;)) przeminą :/ Cholera, a taki fajny miałem świat (a jaki wesoły kiedyś byłem :D) :P

wchłaniałem muzykę której słuchałem
szedłem przyspieszyłem potem pobiegłem

Wracając jednak do tematu - tak się dziwnie składa, że przestało mi zależeć na większości spraw. Dochodzi nawet do tego, że najprzyjemniejszą częścią dnia jest wieczorny, lub czasem późnowieczorny, spacer z psem. Dog coraz starszy, a na coraz dłuższe przechadzki chadza, dzisiaj - 1,5h. Cholera, teraz już to na poważnie wygląda jakoś depresyjnie :) :D

nie będę wymieniał tych co tam byli
ci co byli, właśnie siebie sami wymienili
w tej chwili wielu z nich to rap gwiazdy
dobra, trochę przesadziłem, nie każdy

Generalnie jednak - lepiej uznawać, że całe to olewanie związane jest ze zdrowiem fizycznym :) Kto w końcu chciałby mieć problemy z psychiką :P

___

Podczas pisania słuchałem: Tede - Proste, Metallica - Fuel

il_gladiatore : :
lis 01 2005 To tylko raz
Komentarze: 2

Pierwszy listopada, dzień Wszystkich Świętych. Dla nas, Polaków, to głównie czas odwiedzania cmentarzy, zapalania zniczy i modlitw nad grobami bliskich. To czas zadumy i refleksji nad dotychczasowym, jak i przyszłym życiem. Czas, w którym szczerze potrafimy oddać cześć zmarłym i pojednać się nawet z największym wrogiem. Chciałbym w to wierzyć.

Odkąd sięgam pamięcią, w tym dniu, przez 2 odwiedzane przeze mnie cmentarze, przewijały się rzesze specyficznych ludzi. Scenariusz  wyglądał zawsze bardzo podobnie - wypiękniona, mocno wyperfumowana, młoda na siłe damula, prowadziła gromadke znudzonych, choć rozwrzeszczanych (obowiązkowo!) dzieci. Od czasu do czasu trudniła się również pouczaniem - głównie na tematy motoryzacyjno-drogowe - człapiącego gdzieś z tyłu męża. Ten zaś z kolei, objuczony wielkimi zniczami (a może raczej lampionami - w końcu "cena nie gra roli") sprawiał wrażenie człowieka, któremu już jest wszystko jedno - byle tylko jak najszybciej "odbębnić" wymuszoną wizytę. Dalej też nie było lepiej - ostentacyjne rozstawianie "upamiętniaczy", kolejne pouczenia ze strony damy, szybka modlitwa i zmycie się do domu. Tak zapamiętałem wizyty owych specyficznych ludzi. Tych, mieszkających blisko cmentarza, a mimo to odwiedzających groby bliskich tylko raz w roku. I to w dodatku pod przymusem. W końcu presja mediów robi swoje.

Fakt faktem. Może powyższy opis wyda się mocno przesadzony, ale często właśnie tak wygląda nasze podejście do zmarłych. Wizyta 1 listopada, wymuszona modlitwa, odliczanie czasu na zegarku i końcowy wniosek - w końcu dla dnia wolnego od pracy/szkoły można się poświęcić. Pamięć o Nich nie polega jednak na tym. Myśle, że więcej radości sprawimy Im, stawiając choćby symboliczną świeczkę, ale za to modląc się dobrowolnie i z głębi serca, mówiąc bliskim w tzw. "lepszym świecie", co na prawde czujemy. Wiem, że to naiwne ;)

Na Nowy i Stary Cmentarz (dokładnie w tej kolejności) wybrałem się dopiero po zmroku. Szczególna atmosfera, budowana tysiącem płonących zniczy, udziela się chyba każdemu i stąd wszyscy zgadzamy się, że moment ów jest w tym dniu poprostu piękny. Patrząc na ogrom światełek mieniących się na większości mogił, uświadomiłem sobie jeszcze jedną rzecz. Prostą, ale taką która średnio do mnie docierała ;) :P Człowiek w życiu ma tylko jedną szanse. Mówiąc obłędnie: w życiu mamy tylko jedno życie. Tylko raz żyjemy, od nas zależy jak ten dar wykorzystamy. To tylko raz. I do tej właśnie sytuacji odnosi się tytuł megadziwnej notki (bo - przy okazji - u mnie tytuł powstaje już dzień przed samą treścią noty ;)). Jeden to zresztą szczególna liczba (cyfra?). Nie chodzi nawet o to, że wszystkie liczby całkowite dzielą się przez jeden =) :P. Wiele od niej zależy, i wiele z nią jest związane, ale o tym może innym razem :P. Sytuacje zmieniają się z każdym dniem. Rzeczy jeszcze niedawno realne, teraz są tylko wspomieniami lub rozpatruje się je w kategoriach "co by było gdyby". Ale i na odwrót - nierzeczywiste marzenia potrafią się spełniać. Choć nie w takiej kolejności, w jakiej byśmy chcieli.

Na dzień dzisiejszy przypada również 59 rocznica święceń kapłańskich Karola Wojtyły. Może o owej rocznicy nie wiemy, ale o Nim zawsze pamiętamy!

PS: w założemiu blog nie miał być poważny czy też ponury. Niestety wychodzi na to, że w miare normalnie potrafie pisać już tylko o piłce ;) Najbliższy mecz Romy: 06.11, na wyjeździe z Messiną :P

___

Podczas pisania słuchałem: swoich dziwnych myśli :P, Grammatik - Reaktywacja, Modjo - Lady, Moby - Natural Blues, Limp Bizkit - Behind Blue Eyes, Płomień 81 - Kiedy słońce wstaje

il_gladiatore : :
paź 31 2005 Początek...
Komentarze: 3

A jak wiadomo, początki bywają trudne ;)

Pomysł na założenie bloga zrodził się w głowie il gladiatore (czyli mojej) w nocy z 24 na 25 października. Niestety pamięć człowieka (a już zwłaszcza gladiatora ;p) bywa krótka, więc nie potrafie w tej chwilii powiedzieć co DOKŁADNIE było przyczyną tej obłędnej myśli :) Jakby jednak na to nie spojrzeć, moge zarzucić kolejnym oklepanym sloganem - "Nigdy nie mów nigdy". Jeszcze miesiąc temu dałbym sobie uciąć obie ręce (a może nie tylko ręce ;)), gdyby ktoś powiedział, że dołącze do "zaszczytnego" (mniej lub bardziej) grona ludzi, opisujących swe codzienne życie w necie. Różowe dollsy jedenasto-dwunastolatek, "nowa ortografia" (pszyszłem, pacze, a oni już tam som), potencjalni samobójcy (nikt mnie nie rozumie, życie jest bez sensu etc), rady jak wyrwać dziewczyne od doświadczonych specjalistów (lat życia - 11), fanki rozmaitych grindejów, tokiohoteli, vanilii-nindży itp, itd. Można wymieniać w nieskończoność. Doborowe towarzystwo, nie ma co =D

Jest też naturalnie druga strona medalu. Blogi fajnych i - przede wszystkim - posiadających własną tożsamość ludzi pojawiają się dosłownie jak grzyby po deszczu. Szkoda tylko, że ów deszcz tak rzadko pada :> :P

Nie będe mówił, że mój wirtualny dziennik (pamiętnik? :P) należy lub będzie należał do tej drugiej kategorii. Moge tylko obiecać, że będe się starał, by tak właśnie było ;) Ale skoro już przy nim jesteśmy, to szybkie słówko ode mnie: jak można wywnioskować jest to hmm...:>..mój pierwszy raz :D ;) Dlatego zapewne widać wiele niedoskonałości w zarówno formie i treści przekazu, jak i samej stronie wizualnej bloga. Co do tego drugiego czynnika, na swoje usprawiedliwiene mam czas przygotowania laya - około 10 minut. Mam nadzieje, że wkrótce będzie lepiej.

W pierwszej notce nie będe pisał co się ostatnio u mnie dzieje - troche za dużo tego wszystkiego ;) Zresztą wypadałoby też napisać coś o sobie, ale to chyba plany dopiero na wpis nr 2 :P

Na koniec jeszcze coś o piłce. Szalenie zaimponował mi w ostatnim tygodniu Konrad Gołoś, baaaardzo krytykowany (delikatnie mówiąc) przez kibiców zawodnik Wisły Kraków. Po meczu z Koroną (2:2) powiedział mianowicie:

Po tych dwóch bramkach poczułem się znów sobą, a później znów bałem się zagrać, kombinowałem i traciłem piłki. Wniosek jest jeden - muszę więcej pracować nad wszystkimi elementami, by stawać się coraz lepszy. Ja zrobię wszystko dla tego klubu i będę walczył na boisku dopóki będę miał siłę, nawet jeśli kibicom nie będzie się podobać moja gra. [Za wislakrakow.com]

Oby każdy miał takie podejście!

___

Podczas pisania słuchałem: O.S.T.R - Początek..., Bushido - Electro Ghetto, Bushido ft. Saad - Nie Ein Rapper, Borixon - Miasto świeci, The Game - The Documentary

il_gladiatore : :